Tego posta nie mogę rozpocząć inaczej niż od historii..
Jest sobota, siedzę w szkole na zajęciach i piszę sms-y do mojego zaopatrzeniowca. Co dzisiaj na obiad? Może pęczak? Albo zielone curry? Nie.. zupa cebulowa. Koniecznie!
I tu pora na małą dygresję. Jeśli śledzicie tego bloga to wiecie doskonale iż od dawien dawna byłam przeciwnikiem tej potrawy. Swoje żale na jej temat uzewnętrzniłam -W TYM POŚCIE- No cóż... człowiek uczy sie całe życie.. Okazuje się bowiem, że francuska zupa cebulowa, szczególnie jeśli pierwszy raz jadło sie ją na Polach Elizejskich, a podawał ją uśmiechnięty kelner- flirciarz w marynarskiej koszulce w paski, nabiera zupełnie innego kontekstu i sprawia, że ten specyficzny smak bulionu wołowego, krążków cebulowych i zapieczonego sera, pozostaje w człowieku na długo, jako nieodłączna część najpiękniejszego wspomnienia..
A więc na obiad będzie prawdziwa, klasyczna, francuska zupa cebulowa. Identyczna jak tamta w Paryżu. Wyzwanie? Tak. Ale kto nie ryzykuje..
Wróćmy więc do tu i teraz. Jestem w szkole i pieczołowicie jednym uchem słuchając wykładu o muzyce klasycznej wklepuję w małe okienko komórki listę zakupów.
- potrzebuję jeszcze wytrawne szery, może fino? mógłbyś kupić?- pytam na koniec tyrady o cebuli, serze i bagietce.
- eee jasne..- po chwili pojawia sie na moim ekranie w odpowiedzi
Dwie godziny później, po dotarciu do domu, w reklamówce oprócz reszty składników znajduję -TO-
Chwila konsternacji, a potem wybuch śmiechu. To będzie naprawę dziwaczna zupa. Ale jak tu sie wkurzać, kiedy przypomina się liceum i Pola Mokotowskie latem z najfajniejszymi ludźmi na świecie.. To będzie zupa sklejona ze wszystkich moich najradośniejszych wspomnień.
Mesdames et messieurs oto:
Francuska zupa cebulowa z alpagą:
- cztery cebule białe
- kostka dobrego masła
- 1, 5 litra bulionu wołowego
- szklanka taniego wina wiśniowego
- kostka emmentalera
- bagietka
- tymianek suszony
- pieprz
uwaga: do zapieczenia zupy będziemy potrzebować dwóch miseczek żaroodpornych.
Cebulę kroimy w maksymalnie cienkie talarki i wrzucamy na rozgrzane na patelni masło. Kiedy cebula podda się temperaturze i zacznie wiotczeć należy ją przetransportować do garnka. Po skończonej operacji przenoszenia z patelni do garnka zalewamy cebulę szklanką naszego taniego wina, tak aby wszystko się ze sobą wymieszało, a wino zaczęło parować i karmelizować cebulę. Następnie wlewamy bulion. Wszystko podgrzewamy na wolnym ogniu. W międzyczasie kroimy dwie kromki bagietki i wkładamy do piekarnika, aby sie podsuszyły. Po około 20 minutach kosztujemy czy zupa jest odpowiednio słona, dodajemy świeżo zmielony pieprz oraz tymianek (jeśli mamy świeży- tym lepiej). Na dno żaroodpornej miseczki wykładamy podsuszone kromki bagietki i zalewamy je zupą. Na wierzch ścieramy żółty ser- od serca. Całość wkładamy do piekarnika do momentu aż ser się zapiecze. Razem z miseczkami możemy włożyc do pieca kilka kolejnych kromek bagietki posypanych odrobiną sera- do pochrupania razem z zupką.
Wierzcie mi lub nie, ale efekt jest o-b-ł-ę-d-n-y.
Bon Appétit,
Mon
Popularne posty
-
Co jakiś czas nadchodzi dla kobiety ważny moment kupna butów… Taki moment nadszedł dla Mon kilka dni temu. Wybrałyśmy się więc do Arkadii w ...
-
Śniadanie- pierwszy posiłek uświetniający każdy kolejny dzień. Chciałabym zawsze mieć czas aby celebrować tę chwilę w odpowiedni sposób, nie...
-
--> Zbliżają się moje urodziny, a zaraz potem walentynki. I tak sobie myślę, że niektórym, zwłaszcza facetom, przydałoby się kilka rad....
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz