Zawsze się zastanawiam dlaczego Agrypiny? Co matka Nerona może mieć wspólnego z tym jesiennym deserem? Może tyle, że zołza z niej była niezła i deser też jest niezły :)
Przepis pochodzi chyba jeszcze z „Magazynu” – czwartkowego dodatku do Gazety Wyborczej. To prawdopodobnie było jedno z moich pierwszych samodzielnych dań…
3 duże jabłka, najlepiej renety
Konfitura owocowa
3 goździki
Szklanka białego wytrawnego wina
Cukier
Płatki migdałowe
Otarta skórka z połowy cytryny
Sok z cytryny
Trochę masła
Jabłka kroimy na pół i wycinamy gniazda nasiennie. Skrapiamy sokiem z cytryny i układamy w naczyniu żaroodpornym wysmarowanym masłem. Do wgłębień po pestkach wkładamy po łyżce konfitury (tak naprawdę możemy dać taką jaką lubimy). Brzegi jabłek posypujemy cukrem i płatkami migdałowymi. Na dno naczynia wlewamy wino, dodajemy skórkę z cytryny i goździki. Pieczemy w piekarniku pod przykryciem aż jabłka zmiękną. Podajemy ciepłe, polane winnym sosem.
Bon Appétit,
Ola
Ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz